Rynek Infrastruktury
Tak, tak, nasz polski, krajowy model - największy bałagan i niedopowiedzenia, niejasne odpowiedzi, po łebkach przygotowane projekty budowlane lub programy funkcjonalno użytkowe daje… najlepsze, ba fenomenalne, efekty! I to w skali europejskiej, o czym naprawdę warto pamiętać. Polska droga do drugiej Japonii jak widać była nadzwyczaj efektywna, prześcignęliśmy nie tylko rzeczoną Japonię, ale także metodyczne i uporządkowane Niemcy! I wysforowujemy się na pierwsze miejsce wśród państw, które modelowo zarządzają inwestycjami!
Taki wniosek zdaje się płynąć chociażby z niedawnego Raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. Unaocznił on, że wzrost kosztów robót budowlanych w Polsce nie istnieje, a w Niemczech osiąga 15-17%. STOP! Czy aby naprawdę? Wygląda na to, że faktycznie albo nie należy dbać o jakość dokumentacji przetargowej, projektowej i umownej, a zatem model niemieckiego solidnego podejścia do inwestycji nie sprawdza się, albo… polska administracja kolejny raz, tym razem za sprawą agendy europejskiej, robi podatnika w przysłowiowego „konia”, udostępniając Trybunałowi tylko te dane, które są wygodne.
Nie powinniśmy jednak nadmiernie się temu dziwić, skoro nawet w niedawnym piśmie skierowanym do byłego premiera Leszka Millera, resort budownictwa z rozbrajającą szczerością wyznaje, że „nie może brać odpowiedzialności za sytuację firm budowlanych”. A wynika to z faktu, jak stwierdza autor pisma, że aktualnie realizowany Program Budowy Dróg Krajowych i Autostrad „posiadał zabezpieczenie środków finansowych na realizację wszystkich zadań”. Muszę przyznać, że związek przyczynowo skutkowy pomiędzy tymi kwestiami jest co najmniej frapujący. Dodatkowo, autor rzeczonego pisma wskazuje, że faktycznie garstka firm budowlanych miała jakieś problemy, ale to nie były firmy drogowe. Rozumiemy zatem, że resortu budownictwa problemy firm nie drogowych nie interesują w ogóle, bo i po co…
Szczególnie jednak zastanawiające jest w tym kontekście dlaczego wciąż, pomimo tylu sygnałów, dyskusji, opinii, administracja tkwi w zaprzeczeniu jakoby jakiekolwiek negatywne sytuacje, a już tym bardziej kryzys branży budowlanej, w ogóle miał miejsce. Przy takim podejściu, szansa na rzetelny dialog o który od dawna zabiega strona społeczna jawi się, niestety, jako nikła. A szkoda.